poniedziałek, 23 grudnia 2013

"Żyjąc historią"

"Liverpool został stworzony dla mnie, a ja dla Liverpoolu" ~ Bill Shankly

Kilka zdań, o tym, co oznacza bycie kibicem Liverpoolu. Ciężko jest wyrazić za pomocą słów ile ten klub dla mnie znaczy, ile mu zawdzięczam, nauczył mnie wierności, poszanowania dla innych klubów i kibiców, historii i tradycji, wiąże się z nim wiele wzruszeń, niesamowitych wspomnień, ale też momentów zwątpień, smaku goryczy porażek, czasów, kiedy wydawało się, że już gorzej  być nie może, a jednak mogło, smutków i łez. Najważniejszą lekcją, którą nieustannie mi daje bycie sympatykiem Lpoolu, jest to, że przenigdy nie należy się poddawać i tracić wiary, a pomimo chwilowych niepowodzeń, w końcu los się do nas odwróci. 

"When you walk through a storm, 
Hold your head up high, 
and don`t be afraid of the dark.
At the end of a storm,
There`s a golden sky,
And the sweet silver song of a lark."

~"You'll never walk alone" hymn Liverpoolu 

Może wydać się to zabawne, iż klub stał się dla mnie wzorcem, który chciałam naśladować. Ale przecież klub to przede wszystkim kibice i piłkarze, a więc ludzie, przyglądając im się za szklanego ekranu ogromnie pragnęłam, być taką jak oni, stać się jedną z nich. Poniekąd ukształtowało to mnie, jako człowieka i określiło mój światopogląd. Jest to nie lada zaszczyt, ale również obowiązek dzierżyć miano kibica Liverpoolu. Moja podświadomość narzucała mi jednak, że nie jestem w pełni prawnym kibicem The Reds.
Bo cóż to za fan, który śledzi potyczki tylko w telewizji lub Internecie, a nigdy nie miał okazji dopingować swojej drużyny na stadionie? Lecz tu po raz kolejny dostałam nauczkę, bo czerwona rodzina uświadomiła mi, że liczy się to, co masz w sercu, a moje serce jest przepełnione liverpoolską, czerwoną miłością.  Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się spełnić jedno z moich największych marzeń i postawię swoją nogę na Anfield oraz będzie dane mi zedrzeć gardło na The Kop (trybuna na za jedną z bramek na stadionie Liverpoolu, zajmowana przez najzagorzalszych kibiców). 

Czemu akurat Liverpool? Pamiętam, jak będąc dzieckiem zawsze przed meczem męczyłam tatę pytaniami: "Kto wygra? Za kim jesteś?", a on odpowiadał mi "Za słabszym, chyba, że gra Wisła, Liverpoolu lub Arsenal". Wydaje mi się, że on zaczął wspierać Czerwonych przez pryzmat Jerzego Dudka. Z reszta nie widzę potrzeby zagłębiania się w ten temat, gdyż najważniejsze jest to, że swoją miłość do Liverpoolu przelał na mnie i jestem mu ogromnie za ta wdzięczna. Poznając, co raz lepiej tę drużynę upewniłam się, że był to najlepszy wybór, jakiego mogłam dokonać wybierając zespół, który pragnę wspierać, gdyż zarówno większość kibiców, piłkarzy jak i zarządu wyznaje te same wartości, którymi kieruję się i cenię w życiu. Spoglądając przed chwilą na datę, uświadomiłam sobie, że niedługo minie 7 lat, od kiedy jestem wiernym miłośnikiem The Reds. 

Ostatni mecz ze 'stojącą' The Kop
Gdy zaczynałam moją przygodę z Liverpoolem, kończyła się era świetności hiszpańskiego stylu Beniteza (trener Liverpoolu w latach 2004-2010, pod jego wodzą klub zdobył Puchar Anglii [2006], Superpuchar Europy [2005], Puchar Mistrzów [2005], finał Pucharu Mistrzów [2007], finał klubowych mistrzostw świata [2005] oraz Tarczę Dobroczynności [2006]), a na Anfield Road zagościł poważny kryzys. Od tej pory ojcowskie kibicowanie słabszemu dotyczyło również The Reds. Próby przywrócenia świetności Czerwonym podejmowali  Roy Hodgson i Kenny Dalglish, lecz bez większych skutków. W 2012 na stanowisku trenera pojawił się Brendan Rodgers, który tchnął nowego ducha w zespół i wyprowadził go z kryzysu. 

Skąd natomiast wziął się pomysł na tytuł mojego posta? Podobno podczas spotkań Liverpoolu z Chelsea Londyn miało dojść do małego starcia na przyśpiewki. Fanatycy The Reds zaintonowali "Nie macie historii", na co przeciwnicy mieli odpowiedzieć "Żyjecie historią/przeszłością". Cóż może ostatnimi laty nie wiodło nam się najlepiej, ale w tym sezonie nasz zespół wyszedł z kryzysu i uczynił tak ogromy progres, iż znajduje się na szczycie tabeli. W Anglii istnieje niepisana zasada, że zespół zajmujący pozycję lidera podczas przerwy świątecznej na koniec sezonu zdobywa tytuł Mistrza Anglii, wiec z upragnieniem na to czekam. Zaś historia i tradycja to coś, na co pracuje się latami, my ją posiadamy, nikt nam jej nie odbierze, co najwyżej mogą nam jej zazdrościć ;) Tak to już jest, kiedy dźwigasz miano najbardziej utytułowanego zespołu na Wyspach.

Mało kto wie, że istnieją zasady, którymi powinien kierować się dobry kibic Czerwonych. Myślę, że one najlepiej oddają, czym jest Liverpool FC.

Przykazania kibica

"1. Po pierwsze my jesteśmy tylko strażnikami. The Kop to energia, podejście, serce i dusza Liverpoolu FC. Nikt nie jest jej właścicielem, ale razem tworzymy legion, jedyną w swoim rodzaju moc.

2. Nie ma drugiej takiej trybuny na świecie. The Kop jest jedyna w swoim rodzaju. To kolebka stadionowej kultury, humoru, pieśni – prawdziwy dwunasty zawodnik. The Kop nadaje nowe trendy. Nigdy nie podążała za nimi. Jako kibice Liverpoolu my także nie powinniśmy podążać za trendami i zwyczajami reszty kraju. Może to przybierać formę pieśni rodem z niższej ligi, namiętnego klaskania, albo noszenia nakrycia głowy w stylu yokel, ale The Kop zawsze zasługuje na więcej.

3. „Liverpool FC istnieje, żeby być źródłem dumy dla swoich kibiców. Nie ma żadnych innych powodów.” Jeśli to jest przysięga klubu skierowana do nas, to teraz przedstawimy nasze przyrzeczenie: „Będziemy wspierać zespół w chwilach triumfu i porażki. Zawsze będziemy dawać im siłę.”

4. Prawem natury jest to, że każdy kibic ma swoich ulubieńców. Jednak zostawmy całe negatywne nastawienie w pubach, szkołach i wszędzie, gdzie jest miejsce do dyskusji. Gdy postawimy nasze stopy na Anfield, jesteśmy Czerwoni i mamy jeden cel – pomóc wygrać naszej drużynie.

5. Przychodźmy na stadion wcześniej. W celu zrobienia z Anfield miejsca wyjątkowego, a także wspierania drużyny i natchnienia ich wiarą. Także po to, żeby przeciwnicy wiedzieli, gdzie się znajdują. Gdy oba zespoły wychodzą na rozgrzewkę, chcemy, by serca naszych bohaterów biły mocniej, a przeciwnicy się bali. Wszyscy kochamy przedmeczowe rozmowy, ale sprawmy również, żeby The Kop gotowała się.

6. 15 kwietnia 1989 roku tysiące z nas wyruszyły, żeby wspierać nasz ukochany zespół w półfinale FA Cup. 96 z nas nigdy nie powróciło do domu. Zawsze będzie oddawać cześć i pamięć tym, którzy zginęli na Hillsborough. Okazując im i ich rodzinom szacunek, a także gardząc pozbawionymi skrupułów i współczucia pismakami, którzy napisali pełen kłamstw tekst na temat ludzkiej tragedii, nigdy nie kupimy, ani nie będziemy czytać gazety The Sun i potępiamy czytanie choćby urywka tego dziennika przez każdego kibica Liverpoolu.

7. To jest nasz zwyczaj i przywilej, że jako Liverpoolczycy może witać kibiców z innych części świata. Oczekujemy od wszystkich kibiców, niezależnie od wieku, gdziekolwiek nie siedzą na stadionie, okazania jednakowego szacunku miastu, z którego wywodzi się ich zespół. To nie jest miłe, gdy przyjezdni nas prowokują i mówią miejscowym, żeby się ‘uspokoili’. Niemądrze jest śmiać się wraz z gośćmi, którzy, śpiewają głupie piosenki na temat kradzieży samochodów. Wspierasz Liverpool FC, więc wspieraj też Liverpool.

8. Zawsze bijemy brawo bramkarzowi drużyny przeciwnej. Jednak, jeśli on tego nie docenia – to niech ma za swoje!

9. „Liverpool FC ma kibiców na całym świecie”. Nie tolerujemy rasizmu. Wszyscy na całym świecie znają LFC. Od Nairobi do Nagoi, mamy kibiców, ludzi, którzy nas kochają, ponieważ postępujemy zgodnie ze „Zwyczajem Liverpoolu”. Mamy styl, honor, zasady. Jesteśmy globalną siłą z lokalnym sercem – naprawdę, jest to klub dla ludzi.

10. Naszą własną ikoną, symbolem, ze względu, na który The Kop jest legendarna na całym świecie, jest nasz hymn: „You’ll Never Walk Alone”. Jeśli miałaby być jedna rzecz, która nas wyróżnia spośród wszystkich kibiców, to jest to właśnie ten przedmeczowy rytuał, ten okrzyk bojowy, hymn naszego triumfu i okazjonalnego bólu. Jesteśmy strażnikami tego hymnu i musimy go podtrzymywać i przekazywać kolejnym pokoleniom w pierwotnym znaczeniu. Nigdy nie wolno nam osłabiać znaczenia tej pieśni, jej przekazu i jej wpływu poprzez krótkie śpiewy w środku meczu. Szanujmy nasz hymn i bądźmy z niego dumni, śpiewajmy powoli, całym naszym sercem, do samego końca, z szalikami wzniesionymi wysoko w górze. Amen."   

żródło: http://www.lfc.pl/PrzykazaniaKibica

Najpiękniejszą rzeczą, która za każdym razem sprawia, iż do oczu napływają mi łzy jest hymn Liverpoolu. Podczas spotkań domowych jest zrozumiałe, iż pozom decybeli na Anfield jest ogromy, a fanatycy wybornie się bawią. Niepojęte, że podczas każdego wyjazdowego meczu rozbrzmiewa ta przepiękna pieśń, a kibice Liverpoolu są zazwyczaj głośniejsi od gospodarzy. Zostawiam Was z "You'll never walk alone".  



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© "Nie ma, że boli - SEKTOR KIBOLI - tu się śpiewa, nie pierd*li"