sobota, 26 października 2013

"Był Bogiem, stał się człowiekiem"

Media żyją dzisiejszym El Clasico - mnie, w przeciwieństwie do większości, nie emocjonuję ten mecz. Zdecydowanie bardziej wolę zasiąść po sobotnim obiadku przed telewizorem oglądając rywalizację Arsenalu z Crystal Palace. Nawet ten, wydawałoby się jednostronny mecz, bo chyba śmiało można tak nazwać konfrontację lidera ligi angielskiej z drużyną, która znajduje się w strefie spadkowej i ledwo uciułała trzy punkty w ośmiu meczach, wydaje mi się bardziej interesujący. Fakt, może to mój fetysz, może nie chęć do nudnej i wolnej ligi hiszpańskiej, ale mój nonkonformizm sprawia, że osobiście wybieram to co dla mnie, a nie dla większości lepsze i ciekawsze. Następnie sącząc popołudniową kawę, będę podziwiać starcie mojego ukochanego Liverpool z West Bromwich Albion. Derby Europy? Dla mnie to stracie Liverpool z Manchesterem United. Derby Hiszpanii? Nawet pewnie na nie, nie zerknę. Oj, musiałabym mieć bardzo dużo wolnego czasu i ogromnie musiałoby mi się nudzić, żebym przełączyła pilotem na kanał, na którym będzie transmitowane Gran Derbi, ale nie, bez obaw, nie zrobię tego, nie dziś. Zaraz po ostatnim gwizdku pana Jonathana Mossa, który zakończy mecz Liverpoolu, pospiesznie założę koszulkę i szalik Wisły i udam się na stadion, aby podziwiać starcie z Zagłębiem Lubin. Późnym wieczorem sprawdzę tylko wyniki El Clasico, głównie dlatego, że liczę, iż Barca przegra, a tym samym jeśli Atletico jutro wygra, awansuje na pierwsze miejsce w tabeli. Jedyna dygresja jaka zawsze nasuwa mi się przed spotkaniami Realu z Barceloną to kwestia tego, co tak na prawdę oznacza w dzisiejszych czasach być najlepszym. Według mnie co raz bardziej staje się to słowo synonimem popularności. Jeśli tak faktycznie jest to chyba współczesny futbol zmierza w złym kierunku. Wydaję mi się, że na ten temat mogłabym się bardziej rozpisać, więc kto wie, może w przyszłości poświęcę temu osobny post?  Lecz o czym dzisiaj napiszę?

Chciałabym  pokrótce przedstawić Wam historię życia ubogiego chłopca z Marsylii, dziecka algierskich imigrantów, który dzięki wyjątkowej sile charakteru, zdolnościom i ciężkiej pracy został najpopularniejszym piłkarzem świata. Bogiem pośród żywych. O Zidanie powstało wiele biografii, mam nadzieję, że po przeczytaniu tego postu, zachęcę przynajmniej część do głębszego poznania jednego z najwybitniejszych piłkarzy w historii futbolu.

Castellane – dzielnica Marsylii, która cieszy się złą sławą. Dziesięcioletni chłopiec, stoi z boku na placu Tartane i przygląda się starszemu bratu – Nordine, który kopie piłkę wraz z resztą. Tym razem nie został wybrany do żadnej z drużyn. Jest zapłakany, ale reszta nie zwraca na niego uwagi, bo jest najmłodszy. Dla Nordine to tylko młodszy braciszek, który nie ma czego szukać między starszymi.

Dwa lata później… .

Ów chłopiec, podczas finałów Euro 1984, zasiada na trybunach stadionu Velodrome. Francja gra z Portugalią. Mały kibic patrzy na Michela Platiniego, który zdobywa bramkę dla Trójkolorowych. Kilka dni potem, szleje, że szczęścia, bo Francja zdobywa Mistrzostwo. Wtedy jeszcze nie wie, że dorówna wielkością Platiniemu (a może nawet będzie od niego lepszy?). Lubi spędzać czas na stadionie w Marsylii i podziwiać Enzo Francescoli.

9 lipca 2001

Na lotnisku w bazie wojskowej na północ od Madrytu ląduje prywatny samolot, na pokładzie jego pokładzie znajduję się Zinedine Zidane. Były gracz Juventusu Turyn, Girondis de Bordeaux, AS Cannes, a także AS Foresta – klubu, w którym zaczynał swoją przygodę z piłką. Najlepszy piłkarz młodego pokolenia we Francji w roku 1994, zdobywca złote piłki magazynu ,,France Football w 1998, Piłkarz Roku FIFA w latach 1998 i 2000.
Następnego dnia składa swój podpis pod kontraktem z Realem Madryt, tym samym stając się najdroższym piłkarzem świata.

W przyszłości ze swoim klubem zdobywa takie nagrody, jak: Puchar Europy, Superpuchar Europy i Puchar Hiszpanii. Po raz trzeci zostaje Piłkarzem Roku FIFA.

11 sierpnia 2004

Lider niebieskich, po tym, jak jego drużyna odpada w ćwierćfinałach Euro, ogłasza zakończenie kariery. Opuszcza drużynę z którą był dziesięć lat. Z którą został Mistrzem Świata w 1998 roku i Mistrzem Europy 2000 roku.

3 sierpnia 2005

Zidane na swojej stronie internetowej obwieszcza światu, że powraca do Trójkolorowych. Dwa tygodnie później rozgrywa mecz z reprezentacją Wybrzeża Kości Słoniowej. W tym samym roku wraz z drużyną udaje mu się awansować na Mundial.

Mistrzostwa Świata 2006

Początek tych rozgrywek nie jest dla Francji obiecujący. Trójkolorowi remisują ze Szwajcarią 0:0, a z Koreą Południową 1:1, na szczęście udaje im się wygrać 2:0 z reprezentacją Togo, tym samym zapewniają sobie miejsce w 1/8

Na ich drodze staje Hiszpania, która ma w swoim zespole takich graczy, jak Torres, Fabregas czy Ramos. Większość kibiców piłkarskich twierdzi, że hiszpańska pokona bez problemu Francuzów.

Jednak się mylą, bo Francja, która do tej pory grała nijako wygrywa w pięknym stylu 3:1.

Następnie udaje im się pokonać słabo grającą Brazylię 1:0, a potem najciekawiej grającą drużynę turnieju Portugalię 1:0.

Brzmiało jak bajka? Tak, ale happy endu nie będzie...

Finał

W finale Francja gra przeciwko Włochom.

Pod koniec dogrywki wynik to 1:1. Obie drużyny walczą zacięcie.

Jednak zdarza się coś niespodziewanego. Zinedine Zidane uderza głową w klatkę piersiową Materazziego. Zostaje wykluczony z gry. W rzutach karnych Francja przegrywa.

Jak się potem okazuję Włoch sprowokował Zidane’a.

Dla mnie to właśnie Zidane jest piłkarzem wszech czasów. Nie żyłam w czasach Pele, Platiniego czy Maradony. Dla mnie Pele to po prostu wspaniały człowiek, Platini to prezes UEFA, a Maradona to kiepski trener. Również takiego piłkarza, jak Messi według mnie nie powinno nazywać się piłkarzem wszech czasów. Owszem jest wielki, ale jak bardzo? To ocenimy dopiero gdy zakończy karierę.

Pozostaje tylko pytanie, kto zostanie zastępcą lidera niebieskich? Bez niego Francja nie gra już tak pięknie. Jest kilku kandydatów na to miejsce takich jak Gourcuff czy Benzema, ale czy uda im się zastąpić Mistrza podczas nadchodzącego Mundialu? Jak daleko zajdą i co uda im się osiągnąć? Dowiemy się już niedługo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© "Nie ma, że boli - SEKTOR KIBOLI - tu się śpiewa, nie pierd*li"