![]() |
| Od lewej: Artur Kowalski i Teofil Kowalski |
Dzisiaj pragnę przybliżyć Wam sylwetkę Teofila Kowalskiego legendarnego zawodnika min. TS Wisły Kraków, z którą związany jest od 60 lat. W tym roku W swojej dwudziestodwuletniej karierze stoczył on 412 walk (w wadze piórkowej i koguciej), z czego 359 wygrał, 11 zremisował i 42 walki przegrał. Żadnemu przeciwnikowi nie udało się pokonać pana Teofila przez nokałt, przegrywał jedynie na punkty. Do jego najważniejszych osiągnięć należy dwukrotne zdobycie tytułu Mistrza Polski (w 1958 i 1961 roku w kategorii koguciej) oraz trzykrotnie stawał na najniższym stopniu podium, brązowego medalu podczas Festiwalu Młodzieży w Moskwie (1957 rok) oraz dziewięciokrotnie otrzymywał tytuł Mistrza Krakowa. W 2006 roku za wybitne zasługi dla rozwoju sportu został odznaczony, przez prezydenta, Krzyżem Kawalerskim OOP. Występował w barwach klubów: Polonii Przemyśl, Gwardii Przemyśl, Garbarnii Kraków, by ostatecznie przenieść się do Wisły Kraków. Sukcesy sportowe potrafił umiejętnie połączyć z nauką, o czym może świadczyć fakt, iż ukończył on studia prawnicze na Uniwersytecie Jagielońskim. Po zakończeniu kariery zawodowej, Teofil Kowalski poświecił się trenowaniu młodzieży w sekcji bokserskiej Wisły Kraków.
![]() |
| Plakat XXXIII Międzynarodowego Turnieju o Złotą Rękawicę Wisły |
W ferworze przygotowań do XXXIII Międzynarodowego Turnieju Bokserskiego o Złotą Rękawicę Wisły pan Kowalski znalazł odrobinę czasu, aby odpowiedzieć na parę intrygujących mnie pytań.
Swoją karierę rozpoczynał Pan w bardzo młodym wieku i w dość zaskakujący sposób. Co sprawiło, że chciał Pan zostać bokserem?
Miałem jedenaście lat, kiedy udałem się na pierwszy trening w Przemyślu, z którego pochodzę. Przyjechał wtedy do miasta trener Major Marian Słabicki z Armii gen. Andersa i ogłosił nabór czternastolatków do sekcji bokserskiej. Dopiero, gdy ogromnej liczby ochotników pozostała nieliczna grupka kandydatów, którzy spełnili oczekiwania trenera i przeszli pomyślnie wszystkie testy, przyznałem się, że mam tylko jedenaście lat. To właśnie od Majora nauczyłem się podstawowych uderzeń, ale on nas uczył przede wszystkim kultury zachowania. Jak któryś z nas miał więcej niż jedną dwóję w szkole, nie wolno mu było przyjść na trening. On nas wychowywał, wychowywał nas na ludzi. Taki przykład, prawda, ja sobie z niego wziąłem.
W czasach pańskiej młodości rozwój kariery bokserskiej był utrudniony? Polityka państwa wpływała na występy w rozgrywkach między narodowych?
Nie, wręcz przeciwnie. Związek Radziecki często organizował zawody. Nie pojechałem jednak na Igrzyska Olimpijskie w Rzymie w 1960 roku , mój ówczesny trener Feliks Stamm, wystawił wtedy zamiast mnie, Brunona Bendinga, który zdobył tam brązowy medal. Rok później rywalizowałem z nim podczas Mistrzostw Polski, nie tylko z nim wygrałem, ale również zdobyłem tytuł Mistrza Polski. Schodząc z ringu, powiedziałem wtedy do Sztamma "I co? Ja bym tę walkę [przyp. w Rzymie] wygrał i zdobył srebrny medal".
W 1957 roku wystąpił Pan w Festiwalu Młodzieży w Moskwie, zdobywając brązowy medal, ale nie spełniło to chyba do końca pańskich oczekiwań?
Nie, byłem zadowolony ze swojego osiągnięcia. Co prawda, w półfinale przegrałem z Włochem stosunkiem głosów 3:2. To sędziowie rosyjscy dali mi przegraną bo bali się, że w finale wygram z ich zawodnikiem, bo do finału zakwalifikował się ich zawodnik, a ja już z nim raz boksowałem i wygrałem.
| Wejście na salę sekcji bokserskiej |
Ciężko jest wyróżnić jakiś jeden szczególny moment, kiedy całą swoja bokserska karierę wspaniale wspominam, myślę, jednak ze takim szczególnym momentem było zdobycie Mistrzostwa Polski.
W swojej karierze zdobył Pan wiele medali, odznaczeń, któreś z nich ma dla Pana szczególne znaczenie?
Każde ze zdobytych trofeów ma dla mnie taką samą wartość, bo wiem, że zdobyłem je, dzięki swojej ciężkiej pracy i wytrwałości.
Miał pan momenty, w których chciał Pan zrezygnować z kariery zarówno trenerskiej, jak i jako zawodnik?
W 1968 zakończyłem swoją karierę jako zawodnik, bo rozszerzył się problem korupcji w środowisku bokserskim, żeby osiągnąć sukces należało wcześniej spotkać się z sędziami za płacić odpowiednia sumę i wtedy osiągało się odpowiedni rezultat. Nie chciałem w nieuczciwy sposób osiągać sukcesów.
Studiował Pan prawo, nie chciał się Pan rozwijać w tym kierunku?
Tak, skończyłem prawo i pracowałam w firmie, gdzie zajmowałem się rozwiązywaniem spraw.
Co według Pana jest najważniejsze, w tym sporcie, dzięki czemu można odnieść sukces?
Powiem tak, dzisiejszej młodzieży brakuje chęci. Jak podczas naboru zgłosi się 25 ochotników i z tego pozostanie jeden to i tak jest dobrze. Po prostu im się nie chce, usprawiedliwiają się brakiem czasu.
Za moich czasów na treningu musiało się zrzucić co najmniej 2.5 kg, a teraz wystarczy, że chłopcy spalą 1.5 kg. Po za tym nowym chłopcom z góry mówimy, że jak podpadną z czymkolwiek w szkole nie tylko z zachowaniem, ale z dwójami czy notami słabymi to nie mają po co przychodzić na salę. Ty nie musisz mieć z góry na dół bardzo dobrze, ale miej pewne zasady, żeby nikt nie miał do ciebie pretensji. To jest najważniejsze, żebyś ty się dobrze uczył, przechodził z klasy do klasy, bo tak to, tu nie ma miejsca dla ciebie.
Jak pan motywuję swoich podopiecznych?
Podopieczni sami muszą znaleźć w sobie motywacje. Ja mogę i tylko pomóc w jej odnalezieniu. Ze względu na mój podeszły wiek Pan Tomasz Winiarski i Handzlik sprawują pieczę nad treningami, ja natomiast zajmuje się sprawami papierkowymi, nadzoruję badania lekarskie, dopilnowuję, żeby w książeczka zdrowia znajdowały się aktualne badania, bez tego nie mamy uprawnień do trenowania zawodnika. Poza tym, a może przede wszystkim przeprowadzam rozmowy z rodzinami oraz w szkołach naszych podopiecznych, ale nie tylko. Czasami Handzlik czy Winiarski nie mają czasu przyjść na trening, to ja muszę poprowadzić zajęcia. Wtedy chłopcy narzekają, że za bardzo dostają ode mnie w kość, bo ja prowadzę zajęcia tak jak kiedyś prowadziłem. Chłopcy mają czasami za mało tego hartu, żeby wytrzymać czy gimnastykę, czy tempo treningu, który ja prowadzę.
W ostatnich czasach sekcja bokserska dość prężnie się rozwija, ale przecież nie zawsze było tak kolorowo?
Były momenty, w których brakowało pieniędzy na tę sekcję. Poszedłem wtedy do zarządu, i powiedziałem, że bez tych pieniędzy boks w Wiśle nie może się rozwijać. Na szczęście przywrócili dofinansowania
Nieodłącznie jest pan związany z Wisłą Kraków, czy w związku z tym śledzi Pan zmagania innych sekcji?
Jestem Wiślakiem, jeśli czas na to pozwala chodzę na mecze piłki nożnej, koszykówki oraz śledzę rezultaty.
Osobiście wspominam to spotkanie bardzo mile. Jako ciekawostkę powiem, że w pierwszym zaplanowanym terminie nie udało mi się przeprowadzić wywiadu, ponieważ pan Teofil został zaproszony przez prezydenta Bronisława Komorowskiego na uroczystość "Krok do wolności" z okazji 60-lecia
mistrzostw Europy w boksie.
Kiedy weszłam do budynku TS Wisła panował tam ogromny gwar i tłok. Przewijali się tam zawodnicy oraz trenerzy min. z Niemiec i Ukrainy, którzy przyjechali na zbliżający się turniej.
Pan Kowalski wywarł na mnie ogromne wrażenie, gdyż z łatwością można było zauważyć, że jak bardzo kocha i jest oddany swojej największej pasji. Swoją postawą pokazuje zaś nam wszystkim, że dzięki odpowiedniej motywacji i poświęceniu jesteśmy w stanie spełniać swoje marzenia.
"Na Teofila K."
Intelektem wygrywał, nie bezmyślną siłą
Pięści szermierz niezwykły, nasz Kowalski „Filo”.
~ Dariusz Zastawny, "Stuletnia nasza historia, czyli Wisła Kraków, Biała Gwiazda w słów orszaku i obrazkach."


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz